środa, 8 sierpnia 2012

O pieniądzach słów pare.

Temat jest okrutny, bo dotyka mnie cholernie głęboko. Wwierca się w serce i duszę, zabiera tlen z płuc, dusząc niemiłosiernie. To straszne, jak bardzo dołuje mnie ta dziedzina życia. Nie mówię, że inne są lepsze... Ale ta już całkiem podupada.

Kasa.
Pieniądze szczęścia nie dają. Ale ich brak to nieszczęście.
Paplanie o tym, że miłość jest ważniejsza na dzień dzisiejszy wkładam między bajki. Co z tego, że ktoś mnie kocha, skoro nie mam co do garnka włożyć? Miłością się mam najeść? Nakryć? Miłością zapłacić za czynsz (i nie mówię tu o francuskiej... Znam takich, co właśnie tym opłacają rachunki.)? A do tego brak tych wszystkich złotówek sprawia, że między mną a M. są zgrzyty.

Wróć.
To się o ojca rozchodzi. O jego długi i to, że nie spłaca, tylko ja haruję za niego, żeby te kolejne zera odpracować. A co w zamian słyszę? Dzwonisz tylko po pieniądze! Nie interesuje Cię moje zdrowie! Nie, nie będę do Ciebie dzwonił, bo po co? Mam dość tej presji, żałuję, że pożyczałem te pieniądze.
 Tak, jasne. Ja też żałuję, bo w tym momencie miałabym 1500 zł w kieszeni dla siebie, a nie gdzieś tam w kosmosie, odpracowane. I nigdy ich na oczy nie zobaczę.

Tak, czuję się za niego odpowiedzialna. Zwłaszcza, że dowiedziałam się o kolejnych problemach finansowych Szanownego Ojca. I co teraz? Zamiast od niego wymagać, żeby spłacił resztę długu, obmyślam plan, jak to zrobić, żeby już nie zaczynać z nim tego tematu. Bo on przecież taki biedny. Samotny. A ja, z każdym kolejnym telefonem jestem coraz gorszą, bardziej wyrodną córką.
Złe myśli. Złe.
Ale nie potrafię się ich pozbyć. Nie umiem skupić się na sobie. Na tym, ze ja POTRZEBUJĘ tych pieniędzy. Nie na pierdoły, ale na mieszkanie! Zamiast egzekwować, zastanawiam się, skąd zaciągnąć kolejną pożyczkę...

Jestem chora, muszę to zmienić.
Głowa mi już pęka od tych myśli. Od siedzenia między M. a O.
Czy ja naprawdę jestem taka zła?
Jak się odciąć od tej odpowiedzialności za dorosłego człowieka? Za ojca?
Dlaczego, sama przed sobą, nie potrafię przyznać, że jest on wielkim oszustem, krętaczem, że gdyby chciał, już dawno by wszystko było spłacone?
A do tego czuję żal do M. że tak o nim mówi.... Z tym, że to wszystko prawda...

Chaotyczny wpis, jak i myśli. Tak wygląda, zresztą, całe moje życie. Mam nadzieję, że kiedyś już będę mogła zasnąć spokojnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz