środa, 1 sierpnia 2012

Start. Jeszcze przed przeprowadzką.

Tak, jestem DDA.

Mam 24 lata i strasznie poharataną duszę. W końcu przez tyle lat byłam truta, wpajane mi były (może nieświadomie... Na pewno nieświadomie) złe zachowania, odruchy, wierzenia... Musiało to wpłynąć na mnie w jakiś sposób. Los chciał, że niestety w ten negatywny.

Dlaczego, w sumie, tworzę tego bloga? DDA na swoim? Co to ma znaczyć?

Nic więcej ponad to, że wyprowadzam się z Alkoholowego Domu, w którym byłam wychowywana. Czas najwyższy, powie wielu z Was. W końcu mam te 24 lata, więc powinnam już dawno być na swoim, sama na siebie zarabiać, radzić sobie. Ale wierzcie mi, że z tym, co siedzi w mojej głowie nic nie jest proste. Nawet umeblowanie kawalerki staje się taką katorgą, kolejnym zgrzytem między mną a M, jaki, dla normalnego społeczeństwa jest... dziwny. Banalny. Zwariowany.

Ciężko jest żyć normalnie, kiedy w głowie roi się od natrętnych myśli - bądź, co bądź - wyniesionych z domu:
  • Czy dam radę?
  • Skąd pieniądze na czynsz, wynajem, rachunki, jedzenie?
  • Co ze szkołą? Przecież chcę znów wrócić na studia.
To tylko niektóre z nich. Ale odpowiedź jest w nich wszystkich taka sama - po co się pchać, skoro jestem do niczego, nie dam rady, nie poradzę sobie? Tak, tak... Moja samoocena i poczucie własnej wartości leży i kwiczy, jak zarzynany prosiak.
A do tego długi ojca.
I moja wieczna niepewność.

M. ma ze mną przerąbane. Ale dzielnie stawia czoło moim wahaniom i nastrojom. Ciekawe tylko, jak długo...

Dlaczego akurat dzisiaj?
Bo jestem po kolejnej sprzeczce z M. Czas coś zmienić. Zrobić. Ruszyć do przodu, a nie kwitnąć w jednym miejscu, jakbym korzenie zapuściła. Przecież ja tyle chcę osiągnąć, zrobić.
 Ale skąd na to siły?

Tak, to będzie blog, gdzie będę się żalić. Pisać, co mnie gryzie, co się udało, jak idzie terapia (na którą się zapiszę, kiedy tylko wrócę do rodzinnego miasta, czyli aż za miesiąc około) i - co najistotniejsze - jak zaczynam teraz oglądać świat. Nie zakładam, że wszystko będzie różowe, ale mogłoby chociaż nabrać jakichś odcieni, a nie wszystko w kolorze black and white...

2 komentarze:

  1. Witaj

    Przeczytałem wszystkie Twoje wpisy, żałuję że nie powstało ich więcej, dzięki nim czuję się sporo mądrzejszy.
    Mam nadzieję że się jeszcze pojawisz...

    pozdrawiam
    Grzesiek

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny wpis. Czy mogę się z Tobą jakoś skontaktować? Chciałam pogadać :)

    OdpowiedzUsuń